Postać zbudziła się z głębokiego snu. Jej spojrzenie padło na śnieżnobiały i, jak zdołała się już wcześniej przekonać, wytrzymały sufit. Patrzyła na niego bardzo długo, przypominając sobie wydarzenia, które miały miejsce uprzednio, zanim tu trafiła. Czyniła to za każdym razem po przebudzeniu, aby podobne incydenty nie zabierały jej cennego czasu. Mimo tego, że posiadała go tyle, ile dusza zapragnie, to nie chciała poświęcać go na ucieczki z kolejnych więzień, wolała tułać się po świecie. Zawsze znajdowała w tym przyjemność, chociaż robiła to już od tysiącleci. Wtem istota wstała z łóżka, odkrywając się przedtem z grubej, wypchanej miękkim pierzem kołdry. Rozejrzała się po niewielkim pomieszczeniu. Jej spojrzenie padło na podłogę pokrytą niemal na całej powierzchni czerwonym przeplatanym złotymi wzorami perskim dywanem. Następnie przeniosła je na niczym nie wyróżniające się lustro oprawione w prostą drewnianą ramę. Zmierzyła wzrokiem puste biurko oraz stojące obok niego krzesło z wygodnymi podłokietnikami. To pomieszczenie nie różniło się od pozostałych, w których zmuszona była dotychczas nocować.
Postać powoli podeszła do drzwi. Zanim je otworzyła przysłuchała się bacznie. Żadne niepokojące dźwięki nie rozbrzmiewały z daleka. Istota nacisnęła lekko klamkę i uchyliła drzwi. Prześlizgnęła się przez nie, przechodząc do innego pomieszczenia.
Miało ono znacznie większe rozmiary od poprzedniego. Zdawało się wręcz nie posiadać jakichkolwiek granic. Pokój przecinały liczne sięgające sufitu regały pełne podobnych sobie ksiąg. Ich grzbiety nie posiadały wygrawerowanych tytułów, lecz widoczne były na nich dwie przecinające je cienkie złote linie, jedna usytuowana na górze, a druga na dole. Egzemplarze różniły się od siebie jedynie kolorem skóry, w którą zostały oprawione. Jedne pyszniły się szkarłatem, drugie głębią morza, inne zielenią letnich lasów. Miejsce wśród różnorakich odcieni tych barw odnalazł również brąz, rzadziej czerń, biel oraz żółć. Wszystkie księgi miały identyczny, średni rozmiar oraz zbliżoną grubość, przez co żadne nie wyróżniały się na tle pozostałych. Istota ucieszyła się, albowiem gdyby przez wieczność miała szukać wyjścia, to przynajmniej nie będzie tym pobytem znużona.
Wtem usłyszała subtelny szmer. Gwałtownie odwróciła się i w ostatniej chwili zobaczyła jak drzwi wtapiają się w ścianę. Zirytowana tym faktem przeniosła wzrok na sięgający sufitu regał i poszła przed siebie. Postać zatrzymała się przy kolejnym meblu uważnie spojrzała w obie strony szukając drzwi do innych pokoi, lecz takowych nie znalazła. Wyciągnęła rękę. Z niebywałą delikatnością wzięła jedną z książek. Ostrożnie ją otworzyła. Stara księga nie posiadała tytułu tak jak pozostałe, lecz istota się tym nie przejęła. Przewróciła kartkę i przyjrzała się następnej stronie w oczekiwaniu na jakikolwiek tekst w jakimś języku, lecz ogarnęło ją rozczarowanie, gdyż żadne czarne linie nie przecinały lekko pożółkłego przyjemnego w dotyku papieru. Strona okazała się pusta. Przekręciła kolejną kartkę i następną, lecz nie dostrzegła żadnego tekstu. Zawiedziona oraz zainteresowana zarazem przejrzała całą pustą księgę. Po chwili odłożyła ją na miejsce i sprawdziła kolejną, która również nie posiadała tekstu.
Zaintrygowana poczęła przeglądać je wszystkie, w poszukiwaniu treści. Gdy skończyła przepatrywanie ksiąg stojących na wspólnej półce wiedziała, że raczej nie umili sobie spędzonego tu czasu lekturą. Postać odłożyła ostatnią z nich. Przeszła na drugą stronę regału, również pełną ksiąg. Tym razem nie podjęła się ich sprawdzenia. Szła pomiędzy długimi rzędami regałów, aż natknęła się na interesujące miejsce.
Był to przytulny zakątek usytuowany przy ścianie, niedaleko korytarza, który prowadził do jeszcze większej liczby pokoi. Niedaleko wisiało lustro obramowane misternie zdobionym drewnem. Znajdowały się tam też skórzane fotele oraz sofy ustawione w podkowę. Na środku stał niewielki okrągły stolik przykryty białym kwadratowym obrusem, a na nim wazon z czerwonymi kwiatami. Gdyby istota znajdowała się w nie odbiegającym od normy domu zwykłego śmiertelnika, to uznałaby, że ktoś tu mieszka. Świeżo zerwane kwiaty pyszniły się swymi delikatnymi płatkami, roztaczając wokół słodki zapach. Woda wypełniała błękitny wazon aż po brzegi. To wskazywało na czyjąś obecność, istota jednak wiedziała, że nikt tu nie mieszkał. Budynek ten był inny od pozostałych, jakie spotkała. Zdawał się mieć samoświadomość, inteligencję, a co najgorsze, swoje humory. Niejednokrotnie zdawało się jej, że nie ma on nic innego do robienia niż uprzykrzanie jej egzystencji, bo życiem trudno było to nazwać. Ten scenariusz zdawał się jednak niezwykle prawdopodobny.
Lustro zawieszone zostało nad kominkiem, co wzbudziło nadzieję istoty. Podeszła do niego, lecz z dozą irytacji dostrzegła, iż został zamurowany. Westchnęła rozzłoszczona. Do jej uszu dobiegł cichy szmer, podłoga pod jej nogami poruszyła się lekko. Uznała to za śmiech. Zdążyła się już przyzwyczaić do podobnych psot budynku, lecz wciąż ją drażniły. Odwróciła się i spojrzała na stolik. W tym czasie płatki zdołały zmienić swą barwę na białą, a nie krwistoczerwoną, a wazon nie miał już odcieni morskiej toni a kolor śniegu. Obok niego, na skraju krawędzi okrągłego drewnianego stolika znajdował się niewielki talerz z ciasteczkami ułożonymi w piramidę oraz szklanka mleka, z której jeszcze unosiła się para.
Postać podeszła bliżej i uważnie je zbadała. Jedzenie nie zostało wzbogacone trucizną czy też eliksirem, tak jak każdy posiłek pojawiający się w tej budowli. Istotę drażniło to, że zawsze coś odwracało jej uwagę, po czym strawa pojawiała się niespodziewanie za jej plecami. Przeważnie strażnik będący również więzieniem oferował desery, owoce, rzadziej istota otrzymywała zupę czy też drugie danie. Czasem zdawało jej się, iż coś, co miała ją powstrzymać przed ucieczką za bardzo się o nią troszczy. Gdy odczuwała znużenie, niedługo po tym pojawiały się obok drzwi od sypialni. O regularnej porze otrzymywała również posiłki, których i tak nie kosztowała. Tak stało się też tym razem. Istota zbadała podarek pod kątem zawartości różnych niechcianych substancji, których nie wykryła. Odłożyła podniesione wcześniej z talerza nietknięte ciasteczko na miejsce. Rzuciła okiem na mleko, lecz to nie wzbudziło w niej wielkiego zainteresowania. Zamiast badać napój podeszła do lustra. Robiąc to, odwracała wzrok od zwierciadła najdalej, jak tylko mogła. Nie patrząc na swe odbicie ostrożnie je przechyliła. Spojrzała na ścianę. Nie znajdowało się tam nic szczególnego, lecz wolała sprawdzić na wszelki wypadek, czy nie ma tam tajemnego przejścia czy czegoś w tym rodzaju. Rozluźniła uchwyt, a lustro wymknęło jej się z palców. Ujrzała w nim swoje odbicie.
Postać w ślepej furii uderzyła w nie, a szkło pękło na kilkaset ostrych odłamków, które z cichym brzękiem spadły na wyściełaną czerwonym dywanem posadzkę. Istota oddychała ciężko, a w głowie obudziły się liczne nieprzyjemne wspomnienia. Szybko jednak otrząsnęła się z nagłego przypływu negatywnych emocji. Spojrzała na popękane szkło, odwróciła się i poszła dalej korytarzem. Wybrała pierwsze drzwi i weszła do niewielkiego pokoju. Wyglądał on niemal identycznie jak ten, w którym odpoczywała, za wyjątkiem tego, iż po prawej stronie znajdowały się drzwi prowadzące do sąsiedniego pokoju. Przeszła przez nie. Pomieszczenie wyglądało tak samo. Ponownie po jej prawej znajdowały się drzwi, które jak przypuszczała prowadziły na korytarz. Pewnie je otworzyła i zamarła w bezruchu. Prowadziły one do kolejnego pokoju, co było niemożliwe. Cofnęła się i wróciła do pierwszego pomieszczenia. Otworzyła drzwi, które miały prowadzić na korytarz. Ku jej frustracji ujrzała po drugiej stronie kolejny identyczny pokój. Zatrzasnęła drzwi i usiadła na łóżku pogrążając się w rozmyślaniach.
W końcu wpadła na pomysł, jak wydostać się z tego więzienia. Uśmiechnęłaby się, gdyby mogła.