Przejdź do treści

Noc lęku

     Granatową szatę nieboskłonu zdobiły nieśmiało lśniące gwiazdy, a księżyc przebył połowę swej drogi. Głównie to jego światło przedzierało się przez niewielkie luki pomiędzy liśćmi, rzadziej igłami. Gałęzie leniwie kołysały się z szelestem na lekkim wietrze niosącym ze sobą nieprzyjemny chłód. Z oddali dobiegały odgłosy zaciekłej walki, mącące uprzedni spokój. Powietrze przeszywały wrzaski pełne bólu, świst strzał oraz wykrzykiwane uroki. Każdemu wypowiedzianemu przez kobiecy głos zaklęciu towarzyszył wątły błysk jasno zielonego blasku. Osoba je rzucające poczęła powoli słabnąć, uginając się sile przeważających liczebnością nieprzyjaciół. Nagle wszystko ucichło z pewnym wyjątkiem.

     Krzewy zaszeleściły złowrogo. Wybiegł z nich czarny kot z kontrastującą z resztą jego umaszczenia białą plamką na piersi. Przystanął, po czym począł nasłuchiwać, strzygąc przy tym uszami. Bacznie zmierzył swymi jasno zielonymi oczami otaczające go drzewa. Jego pani przegrała, co było tylko kwestią czasu.

     Kot usłyszał z oddali czyjeś kroki. Natychmiast zaczął biec. Starał się podążać przed siebie najszybciej, jak tylko zdołał. Od tego, czy dożyje świtu zależał los jego pani. Postanowił, iż uczyni wszystko, aby ją wesprzeć.

     Zwierzę dostrzegło za sobą fioletowo błękitny szlak. Poprzez nagły lęk źrenice z cienkich szparek przybrały postać niemalże okrągłych kół. Przyspieszył, a jaśniejący w nocy ślad podążał za nim.

     Wtem nad głową kota przeleciała strzała wbijając się w pobliskie drzewo. Wystraszony przebiegł obok niego, skręcając gwałtownie. Do jego uszu dobiegł brzdęk cięciwy, lecz strzała nie dosięgła spłoszonego zwierzęcia.

     Biegło ono dalej, co jakiś czas skręcając czy przyspieszając. Kot przestał tracić czas na krótkie postoje służące zbadaniu otoczenia. Poświęcił go za to na przeskakiwanie nad powalonymi, spróchniałymi i niekiedy bardzo grubymi pniami, omijanie głębokich dołów tudzież inne sposoby na zmylenie pościgu. Dzięki temu kot oddalał się coraz bardziej od swych nieprzyjaciół, którzy po paru chwilach go zgubili. Lecz nawet gdy pozostali oni daleko za nim, on wciąż biegł. Po pewnym czasie wrogowie prawdopodobnie stwierdzili, iż nie opłaca im się go ścigać, ponieważ zaniechali dalszego polowania.

     Kot przebiegł wystraszony jeszcze kilkaset metrów nim przeszedł do szybkiego truchtu. Począł się zastanawiać, czemu nie uprzedził jej, skoro wyczuł wcześniej zbliżających się nieprzyjaciół. Gdyby to uczynił, to może nawet nie doszłoby do nieprzyjemnego spotkania. Jednak jedyne, co mógł teraz zrobić, to obwiniać się za swoją nieroztropność.

     Przedzierając się przez wysokie trawy przeszły mu ciarki po plecach. Zdecydowanie preferował przebywanie w przytulnej chatce oraz leniwe przyglądanie się poczynaniom jej gospodyni. Poza tym noc ze środka wcześniejszego domu wydawała mu się znacznie przyjaźniejsza, a przede wszystkim cieplejsza. Przez najbliższy czas będzie mógł jedynie pomarzyć o swym ulubionym miejscu na regale.

     Stwierdził, iż musi odnaleźć pomoc dla swojej właścicielki, nim nieprzyjaciele zajdą poza zasięg dobrych sił. Kot zdecydowanie tego nie pragnął.

     Przyspieszył kroku. Nie miał czasu do stracenia.